Shanii - Kovu. Wiesz co mi obiecałeś. Kovu -Tak... Shanii - Spełnisz obietnice. Kovu - Tak mamo... ale...! Shanii - Kovu. W życiu nie ma ale, jest tylko tak lub nie. Kovu - Więc... nie. Shanii - Nie? Jak to "nie"? Kovu - Tak to! Jestem partnerem Kiary, też mnie napewno nie kocha! Shanii - Favy kocha Cię bardziej niż ty o tym wiesz! I się o tym przekonasz... wyjdziesz za nią! Kovu - Za późno! Ja już jestem z Kiarą! Shanii - Trudno... Kiara będzie musiała zniknąć z twojego życia... Kovu - Nie waż się jej tykać. Shanii - Kovu. Prosze cię... chyba nie zaatkujesz matki? Kovu - Czasem trzeba zrobić coś, czego nigdy nie chciało się robić. Simba - Kovu! Kovu obrócił głowę w stronę Simby i właśnie wtedy Shanii skorzystała z okazji. Zaatakowała Kovu. Szybko go wykończyła, nie wiedziała niestety, że jeszcze żyje. Shanii - Simba! - zaczęła udawać ze płacze - Nieeee....! Nie! Jak oni mogli! ... Simba spojrzał na Kovu. Simba - Co się stało?! Shanii - Zaatakowali Kovu! On.. on... nie żyje! Simba - Nie... nie wierze... Shanii - Nie mogłam nic zro... Simba - Nic nie mów, wiem... Shanii - Wracajmy na Lwią Skałę. Simba - Tak, chodźmy. Trzeba o tym wszystkich poinformować. Simba i Shanii wrócili na Lwią Skałe. Stało się coś czego Simba się nie spodziewał. Zazu - Simba! Simba - Tak Zazu? Zazu - Shanii kłamie. To ona go zabiła! Byłem wtedy w tej okolicy i widziłem całą akcję. Simba - Hę?! - Simba odwrócił się srogim krokiem i groźną miną do Shanii i podwarkiwał. Simba - Shanii! Zabiłaś swojego syna! I przyszłego króla! Nie masz prawa być tutaj! Shanii - To mój syn nie twój. Simba - To jest mój syn, i dalej nim będzie! Shanii - Ha! Chciałbyś. Wtedy skoczyła na Zazu pochwyciła go i gdzieś z nim pobiegła. Zazu - Simbaaa! Simba - Puść go! Shanii - Hahaha Simba nie miał już sił ale dalej biegł za Shanii' ą. Simba - Wracaj tu! Nie masz nawet pojęcia gdzie biegniesz. - myśli Shanii: Wiem lepiej niż Ty. - Po przekroczeniu Złej Ziemi Simba był na terenie, o którym nigdy nie słyszał. Ale nie odrywał wzroku od Shanii. Shanii zatrzymała się w jakimś miejscu i odłożyła Zazu do dziury. Po drodze uszkodziła mu skrzydła. Zazu - Aaaa! Wypuść mnie! Shanii - I co Simba? Teraz nikt nie udowodni, że zabiłam Kovu. Simba - Sam to zrobię. Shanii - Jak? Uwierzą Ci? Simba zaczął myśleć. Simba - To moja rodzina. Uwierzą mi. Shanii - Hahaha... rozśmieszasz mnie. A tak w ogóle... jesteś na moim terenie, nie powinno Cię tu być. Simba - Co? Przecież przez te lata osłabłaś, nie miałabyś sił aby teraz zdobyć te ziemie. Shanii - A kto powiedział, że zdobyłam je teraz? Simba - Zdrajca... Shanii - Kochani! Możecie wyjść z ukrycia. Właśnie wtedy pojawiło się stado Ziry i Skazy. Skaza - No, no, no... Kogo my tu mamy. Simba - Nie... Zira - A co ty tu robisz sam? Zupełnie. Simba - Nie, zostawcie mnie! Shanii - Nie powinno Cię tu być. Zjeżdżaj, albo Cię wykończymy. Simba - Nie odejdę stąd bez Zazu. Skaza - Ach... Zazu, stary znajomy. Co tam u Ciebie na dole?! - Wykrzyknął bo stał daleko dziury - Simba - Nie boje się was. Skaza! Zdradziłeś naszą rodzinę! A szczególnie mnie. Zabiłeś Mufasę... a ty... powinieneś nie żyć. Hieny Cię zabiły. Skaza - Tylko tak myślały. Co Simba? Chyba nie skrzywdzić własnego stryja. Prawda? Stado zaczęło się śmiać. Simba - Czego chcecie? Zira - Władzy. Oddaj nam naszą Lwią Ziemię! Shanii - Albo porozmawiamy sobie inaczej. Simba - Wolę zginąć czyniąc to co powinienem, niż zdradzać prawa mego ojca. Wtem z nieba w powietrzu zbiegł lew. Mufasa - Skaza! Zostaw mego syna! Simba - Ojcze! To Ty! Mufasa - Później synu. Skaza - Mu-mu-muf-mufasa?! Ale przecież ty nie żyjesz! Mufasa - Nie ładnie tak okłamywać własnego bratańca. Nie tylko Ty możesz prosić o kolejną szansę! Skaza - A więc to tak... poprosiłeś o szansę. Szkoda tylko, że wykorzystałeś ją źle. Skaza rzucił się w stronę Mufasy, Skazę jednak odepchnął Kovu, który jednak przeżył. Kovu - Nie skrzywdzisz Mufasy! Ani Simby! Shanii - Kovu?! Jak śmiesz pokazywać mi się na oczy! Kovu - Śmię! Ja nie zabijam lwów od tak sobie. Miałaś powód? Shanii - Tak, nie spełniłeś obietnicy! Kovu - Bo nie mogę! Sama dobrze o tym wiesz! Shanii - To ty powinieneś wiedzieć co głosi prawo. Kovu - Wiem. Ale raz zrobić wyjątek to nie grzech! Shanii - Grzech. Wielki. Nie usłuchałeś mnie, własnej matki. Kovu - Usłuchać Ciebie to grzech. Shanii nie wytrzymała rzuciła się na Kovu. Wtem rozpoczęła się walka. Na końcu walki Mufasa rzucił Skazą o ścianę. Podesżła do niego Zira. Zira - Skaza! Wstawaj! To jeszcze nie koniec.
Skaza - Nie mogę... Mufasa, jeszcze pożałujesz... Zira - Skaza... Zira rzuciła się na Mufasę ten doznał strasznych ataków, ledwo przeżył. Simba - Nie pozwolę znów zabić mojego ojca! Simba pomógł Mufasie. Nagle Skaza przemówił. Skaza - Zira... Shanii... idziemy...
Zira - Dobrze... Shanii - Nie chcę widzieć was więcej na oczy. A szczególnie Ciebie, Kovu. Kovu - Ja Ciebie też...Matko... Simba - Zazu! Już po Ciebie idę. Kovu - Mufasa? Mufasa - Tak. Dziękujemy za to co dla nas zrobiłeś. Dziękuję za to co zrobiłeś dla mnie. Kovu - To nic wielkiego. Mufasa - Nic wielkiego? Kto wie czy nie uratowałeś nam życia. Tym razem to król pokłoni się księciu. Mufasa pokłonił się przed Kovu. Kovu - Naprawdę, nie trzeba. Mufasa - Skromność. Dobra cecha przywódcy. Zazu - Mufasa?! Mufasa - Witam Cię Zazu. Zazu - Witam. Ale czy to znaczy... kto jest królem. Mufasa - Ja i Simba, księciem jest Kovu. Nie zminiamy. Nie ma po co. Jestem w takim wieku, że długo tutaj nie będę. Kovu - Wracajmy. Simba - Mamy daleko do domu... pośpieszmy się. Simba, Kovu, Zazu i Mufasa wrócili do domu.
|