Rozdział 2 - Narodziny Całe królestwo jeszcze spało. Kovu zbudziła Kiara, które na cały głos jęczała. Kiara - Kovu! Kovu!!! To już! Kovu - Już?! Jak to już?! Lece po Rafikiego! Kiara - Pośpiesz się! Kovu z całej siły biegł przed siebie, do drzewa Rafikiego. Kovu - Raf... Ra... - zdyszany ledno co z siebie wydusił - Rafiki... Kiara... dziecko... to już...!!! Rafiki zdziwiony westchnal szybko i pobiegł na Lwią Skałę do Kiary. Rafiki - Kovu, wyjdź. Zawołam cię. Kovu - Ale...?! Rafiki - Kovu! Kovu - Dobrze, już... Kiara - Aaaaaa...! Chwilę potem było już po wszystkim. Rafiki wyszedł z jaskini i powiedział do Kovu: Rafiki - Kovu, już możesz. Kovu - Achh! Jakie piękne! To chłopiec czy dziewczynka? Kiara - To chłopiec. - zza Kiary wyturlało się jeszcze drugie lwiątko - A to dziewczynka. Kovu - ... Kiara - Mamy dwujkę. Nie spodziewałam się tego... Ale jestem równie radosna jak i zaskoczona! Kovu - ... nie tylko ty... Wyjdźmy z nimi na zewnątrz. Kiara - Okej. Hatu. Astra. Chodźcie. Hatu - Wrrraaaauuu - ryknął słodko - Astra - Rooaarr - ryknęła ślicznie - Kovu - Hah, w przyszłości będziecie mistrzami w ryku. I przyłożył nos do głów obydwóch. Kiara - Dobrze mówisz I zrobiła to samo z Kovu Kovu - Pójdę powiedzieć rodzicom. Kiara - Napewno będą ucieszeni. Kovu poszedł powiedzieć rodzicom (Simbie i Nali) o maleństwach. Kavu - Simba! Simba - Mów do mnie tato lub ojcze. Do Nali także. Mama lub matka. Kovu - Dobrze. Ojcze... jesteś już dziadkiem. Simba - To już?! Gdzie są? Kovu - Leżą z Kiarą za skałą. Simba - Chodźmy do nich. Kovu - Chodźmy. Simba i Kovu przyszli do Kiary. Ależ wielki był zachwyt Simby, który ujrzał swe wnuki. Simba - Jakie śliczne! Kto jest kim. Kovu - Chciałbym o to samo spytac. Kiara - Ciemniejsza to Astra, a jaśniejszy to Hatu. Simba - Przepiękne. Powiem potem mamie. Kiara - Już widzę jej mine. - i razem z Simbą i Kovu zaczęła się podśmiewywać - Simba - Zostawiam was narazie samych. Kiara - Ojcze! Jak się nimi zajmować. Simba - Ouu... matka Ci wytłumaczy. Zawołam ją kiedy wróci z polowania. Kovu - Chyba tez pójdę polować. Wrócę poźniej. Kiara - Zostawisz mnie z nimi? Kovu - A jestes głodna? Moge zostać. Zobaczymy co upoluje mama. Kiara - Zostań. Nie upilnuję ich narazie sama. Kovu - Dobrze.
Dzień mijał im dobrze, bez pośpiechu. Jedynie dzieci... opiekowanie się nimi, zajęło im calutki dzień. Wkońcu zrozumieli. Kiara - To codzienne opiekowanie się nimi nie będzie łatwe. Kovu - Ale musimy. Będziemy je kochać z całego serca, pomagać, uczyć. Na nas przypadło to, co teraz mamy. Ale przecież sami chcieliśmy. Kiara - Fakt. Astra! Zejdź z tego kamienia! Ehhh... Hotu jest bardziej spokojny niż podejrzewałam. Kovu - Będzie dobrym ojcem i przede wszystkim królem. Będzie dobrze dowodził stadem, i nie będzie groźny wobec przyjaciół. Kiara - Astra będzie napewno niespokojna w zyciu, ale tylko jeśli chodzi o wysiedzeni w miejscu. Jeśli będzie dużo trenować do będzie najżybsza na Lwiej Ziemi i wszyscy będą kłaniać się księżniczce. I tak układali im nowe pomysły na życie. A dzieci bawiły się w najlepsze. Kiedy już były większe (ale dalej młode) mogły chodzić dalej niż dotychczas. Ale zawsze b pobliżu rodziców, lub opiekunów. Robiło się ciemno, słońce zachodziło, księżyc wschodził. Hatu każdej nocy wiercił się strasznie, więc Kovu zaczął go pilnować i wysłuchiwać o czym mówi przez sen. To czego się dowiedział to to, że Hatu miewa koszmary z... Ahadim i Skazą. Skaza wmawiał mu różne dziwne rzeczy, Ahadi próbował mu udowodnić, iż to co mówi Skaza to kłamstwo. Hatu nie wiedział komu wierzyć. W dzień zachowywał się dziwnie. Był jakby niedostepny, ale ciągle coś mruczał do siebie pod nosem. Kovu - Hatu... co się dzieje? Nie chcesz się bawić, całymi dniami przesiadujesz na tej skale, jesteś niedostępny. Hatu - Nic... tylko... ahh... nie ważne. Kovu - Ważne, ja wiem, że ważne. Powiedz, pomogę ci. Hatu - Miewam dziwne sny, z dwoma lwami. Jeden jasny, który mówi mi dobre rzeczy a jeden ciemny, który wmawia mi żebym przeszedł na strone zła. Będzie wtedy więcej korzyści. Kovu już chciał coś powiedzieć kiedy nagle do rozmowy wtrąciła się Astra. Astra - Hatu! Idziesz się bawić? Hatu - N... Kovu nie dał powiedzieć Hatu "nie" więc odpowiedział za niego. Kovu - Oczywiście, że pójdzie się bawić. Macie opiekę? Astra - Mama nas pilnuje! Kovu - Ah tak? pójdę z wami. Chodźmy. Szli tak, aż doszli do pięknego urodzajnego drzewa, pod którym leżała Kiara. Kovu - Puściłaś ją samą? Kiara - Kiedy usiądzie się na tamtym kamieniu, widać gdzie biegnie.\ Kovu - No dobra... co z nią robiłaś? Kiara - Nic wielkiego. Bawiłam się tylko w ganianie, chowanego i inne ciekawe zabawy. Polowałyśmy na siebie. Kovu - Więc chyba miała co robić. Z tego co słyszę. Kiara - Ehem... co się dzieje z Hatu. Ostatnio jest nieobecny. Kovu - Ma dziwne sny, przeczuwam, że są o Ahadim i Skazie. Kiara - Oczekiwałam innej odpowiedzi. To źle. Trzeba powiedzieć to Ojcowi. Kovu - Ściemnia się. Jesteś śpiąca? Kiara - Troszkę. Kovu - Idź spać, posiedzę z nimi jeszcze chwilę, Hatu prawie w ogóle się nie bawił. Dam mu czas. Kiara - Jesteś pewny? Kovu - Tak. Kiara - No dobrze... Astra, Hatu! Mamusia idzie. Później do mnie przyjdziecie prawda? Astra i Hatu - Tak! Kiara - Hyhym. - zaśmiała się, i liznęła Kovu - Kovu - Hatu, Astra! Jak długo zamierzacie się jeszcze bawić? Astra - Dłuuuuuugo. Kovu - O nie,nie,nie. Jeszcze chwilę. Później wracamy do domu. Hatu - Okej. Gdy zabawa dobiegła końca. Wracali do domu. Po drodze spotkali niemiłą niespodziankę. Napadł ich nieznany dotąd lew. Było już ciemno, ukrywał się w cieniu. Kovu nie mógł go rozpoznać. Kovu - Simba? Lew - ... Kovu - Kiara, czy to ty? Lew - ... hahaha... - zaśmiał się z lekką chrypą - Lew - Nie... to nie twoja rodzinka. Kovu - Kim jesteś i czego chcesz? Lew - Nic ci do tego. A to czego chce, to jedzenia. Kovu - ?! Kovu odepchnął dzieci za niego. Zbliżył się do lwa bezpiecznym krokiem. Lew - Chcę twoich dzieci, albo... Kovu - Nie dam ci ich! Lew - Dasz albo... I wtedy z zarośli wyszło całe stado nieznanego lwa, z lwicą na czele. Lwica - Hahaha... Kovu... czy to ty? Poznajesz swoją... matkę?! Kovu - Co?! Lwica - Tak Kovu... to ja... Kovu - Ale, ale... Lwica - Widzę, że mnie pamiętasz. Sporo czasu upłynęło od ostatniego spotkania... zdrajco! Kovu - Nie jestem zdrajcą! Chodź tutaj! Ujawnij się! Lwica wyszła z ciemnego kawałka ziemi, tym samym ujawniając się. Kovu - Zira?! W tym samym czasie na Lwiej Skale Kiara niepokoiła się co się dzieje z Kovu. Kiara - Zazu! Zazu - Słucham? Kiara - Leć sprawdzić gdzie Kovu. Leć w stronę fioletowego mistycznego drzewa. Zazu - A dokładniej? Kiara - Ehmm... w tamtą stronę! I wskazała stronę, w którą Zazu miał lecieć. Zazu leciał i próbował wypatrzeć Kovu. Ale było tak ciemno, że ledwo go zauważył. Zazu - Jest! O nie... Simba... Simba! Zazu wrócił na Lwią Skałe mówiąc, że Kovu został otoczony przez inne stado. Simba ze stadem wyruszyli w stronę Kovu i lwiątek. Kovu - Zostaw moje dzieci! Zira - Zabiłeś mojego syna! Kovu - Ja... ja nic nie zrobiłem! Zira - Otóż to! Nie pomogłeś bratu w potrzebie! Kovu - To nie był mój brat! A ty nie jesteś moją matką! Zira - Ahrr... Taka! Kovu - Taka... kto to. Taka - Zapomniałeś o ojczulku? Kovu - Skaza... ale przecież ty... powinienes nie żyć. Taka - Ooo... niestety, śmierć mnie ominęła. A twoja... za chwile się wypełni... Stado - Hahhahahahaah! Wtem wparadował Simba ze swym stadem otaczając Kovu i lwiątka. Simba - Zira?! Zira - Tak. Dobrze widzisz stary wrogu... Taka - Nie zauważyłeś mnie... jak możesz... Simba... Simba - Skaza?! Taka - Tak, i tym razem. Naprawdę nie pozwolę ci żyć... Simba - Zapomnij! I po tym słowie oby dwa stada rzuciły się na siebie.
Zira i Skaza przeżyli, jednakże byli w stanie krytycznym. Kilka lwic i lwów zginęło. Ale została wystarczająca ilość aby uratować Kovu, Astrę i Hatu. Hatu - To był ten lew... który mi się śni. Kovu - Hatu, Astra. Wracamy. Stado wróciło na Lwią Skałę. Wszyscy zmęczeni po walce, tym bardziej, że wszystko rozegrało się w nocy. Kovu - Dzieci, do spania. Astra - Ale tato... Kovu - Już! - powiedział z groźną miną - Astra i Hatu położyli się do snu. Kiara - Kovu... coś się stało? Nie krzycz na dzieci. Kovu - Nie nic się nie stało. Ale nie wierzę... że oni żyją... Kiara - Ja też nie mogę w to uwierzyć... Kovu - Chodźmy spać... Całe stado zasnęło. Prócz jednego Simby. Simba - Ojcze... co robić. Kovu jest taki jak on. Jak Skaza. Czuję to pomimo tego, co dla nas zrobił. Duch Mufasy - Kieruj się głosem serca. Simba - Ojcze... całe życie sie nim kieruje... to nic nie daje. Duch Mufasy - Oni i my to jedno... kieruj się głosem serca... Po tych słowach duch zniknął. Simba - Ojcze...
|